Nauka, refleksja, KARP
Nie tylko artyści, kucharze i aktywiści wspierają „Jeszcze żywego KARPIA”. Także naukowcy zabierają głos w kontekście cierpienia ryb sprzedawanych żywcem w okresie przedświątecznym. Intensywna hodowla akwakulturowa, transport do hurtowni i sklepów, na końcu wyciąganie z basenów i zabijanie, to – jak wskazuje nauka – praktyki sprawiające rybom cierpienie. W świetle faktów i praktyki nie możemy dłużej akceptować bestialstwa w imię przyzwyczajenia i zysków dla nielicznych. Historia kampanii „Jeszcze żywy KARP” pokazuje, że zmiana społeczna jest możliwa nie tylko dzięki pracy i zaangażowaniu obywatelskiemu ale skutecznej współpracy różnorodnych środowisk naukowych i społecznych.
W wypadku głęboko zakorzenionego przyzwyczajenia, wynikającego z komunistycznych niedoborów, trudno jest przebić się z oczywistą informacją, że ryba jako kręgowiec odczuwa ból i cierpienie. Przez lata próbowano bagatelizować działania osób i organizacji wskazujących na absurdalność i przemocowość przynoszenia żywego karpia do domu, trzymanie go w wannie, a następnie zwykle nieumiejętnego zabijania. Wzruszano ramionami kiedy zwracano uwagę na traumatyczne przeżycia w szczególności dla małych dzieci związane z zabijaniem tej ryby w domu.
„Tłumaczenie bestialstwa jakie stosujemy wobec bezbronnego stworzenia tzw. tradycją dla którego przebywanie poza wodą, czyli jego środowiskiem naturalnym, jest niewyobrażalnym cierpieniem, uważam nie tylko za arogancję ale także kompletny brak refleksji nad wartością życia w ogóle. Przyroda potrafi być okrutna jeśli patrzymy na nią ludzkimi oczami ale nie oznacza to wcale przyzwolenia na zadawanie niepotrzebnego bólu tym którzy są od nas zależni” – mówi Jacek Bożek, założyciel i lider Klubu Gaja, twórca kampanii „Jeszcze żywy KARP”.
Od dłuższego czasu naukowcy swoimi badaniami wspierają aktywistów walczących o poprawę losu karpi. Argumenty nie tylko etyczne, prawne i kulturowe przemawiające za ochroną ryb przedostają się do świadomości publicznej.
Prof. Marcin Urbaniak, kognitywista i zoopsycholog, wyjaśnia – „Istnieją przekonujące dowody naukowe, że wszystkie gatunki ryb, które są w Polsce przedmiotem handlu, posiadają scentralizowany układ nerwowy, przetwarzający bodźce bólowe analogicznie, jak u kręgowców lądowych. Karpie i inne gatunki ryb posiadają takie same rodzaje receptorów bólowych, jak ssaki i ptaki oraz wystarczającą złożoność szlaków nerwowego do odczuwania stresu, strachu czy paniki. W rezultacie doświadczają jednakowo intensywnego bólu i cierpienia, jak pozostałe kręgowce. Jako uzasadnienie, badacze wskazują kilka twardych dowodów: neuroanatomiczną budowę struktur i włókien, odpowiadających za generowanie ostrego i długotrwałego bólu; dużą liczbę receptorów bólowych na głowie i wokół jamy ustnej np. karpi wraz z wyjątkowo wrażliwą na ucisk tzw. linią naboczną wzdłuż tułowia ryb. Do tego dochodzą reakcje uwalniania adrenaliny i noradrenaliny przez ryby oraz zwiększone stężenie kortyzolu we krwi podczas uczucia silnego strachu, który towarzyszy bólowi. Co więcej, ryby pod wpływem stresu i brutalnego traktowania wydzielają opioidy, będące naturalnymi środkami przeciwbólowymi.
Realia intensywnej hodowli akwakulturowej, następnie transport do hurtowni i sklepów, na końcu wyciąganie z basenów i zabijanie, to – jak wskazuje nauka – praktyki sprawiające rybom cierpienie. W warunkach silnego przegęszczenia zbiorników, zbyt małej ilości wody i tlenu w wodzie, przeładunku i transportu oraz sklepowo-bazarowych warunków trzymania ryb, zaczynają one szybko odczuwać silny stres i ból, który przeradza się w panikę i akty wzajemnej agresji. Ostatecznie ryby duszą się w zbyt małej ilości wody, ubogiej w tlen”.
***
Początki kampanii „Jeszcze żywy KARP” sięgają roku 1976, kiedy pierwszego karpia uratował założyciel Klubu Gaja – Jacek Bożek. Zabrał go z wanny w domu rodziców i wypuścił na wolność. Tak narodziła się idea, która w 1998 r. przekształciła się w szeroką kampanię społeczną Klubu Gaja.
Tradycja zakupu żywego karpia wzięła się z niedostatków PRL z lat 50. Była to jedyna świeża ryba sprzedawana wprost z aut, dowożona do fabryk, na kilkanaście dni przed Wigilią – trafiała do wanny, gdyż nie było wtedy lodówek. Praktyka kupowania żywych karpi utrzymuje się nadal. Co roku tony karpi transportowanych i sprzedawanych jest często bez wody, w stłoczeniu. Ryby pakuje się żywcem do foliowych reklamówek, zanim trafią do domów gdzie są nieumiejętnie zabijane.
Klub Gaja pierwszy zwrócił uwagę na los karpi zabijanych na ulicach, na oczach przechodniów i dzieci. Organizował akcje i happeningi. Co roku wysyłał listy i petycje do administracji publicznej o przestrzeganie istniejącego prawa, które zaczęły odnosić skutek. Zwiększono kontrolę weterynaryjną i handlową w punktach sprzedaży na tyle, by zabijanie ryb odbywało się nie na oczach klientów oraz by trudnili się tym przeszkoleni sprzedawcy. Jednak zapis obowiązującej wtedy ustawy o ochronie zwierząt nie chronił ryb. Dlatego Klub Gaja konsekwentnie dążył do rozwiązania tego problemu.
W 2009 r. Sejm, na wniosek Klubu Gaja, znowelizował Ustawę o ochronie zwierząt. Zmieniony art. 2 wskazuje teraz, iż ustawa chroni także ryby, tak jak wszystkie kręgowce, które odczuwają ból, strach i stres. Pakowanie żywych ryb do foli, trzymanie w stłoczonych i w zbyt małych basenach i inne przypadki mogą być teraz zgłaszane m.in. do inspekcji weterynaryjnej czy na policję.
Od 2010 r. Klub Gaja skupił się na konsumentach, by nie kupowali żywych karpi. Zaangażowanie publicysty i kucharza Roberta Makłowicza w kampanię zwiększyło społeczne zainteresowanie tym tematem. Kampanię wsparli aktorzy: Magdalena Różczka, Julia Pietrucha, Magdalena Popławska i Bartłomiej Topa. W 2011 r. wyłączyli się do kampanii opowiadaniem – Olga Tokarczuk i miniaturą dramatyczną – Artur Pałyga. W 2013 r. do kampanii dołączyli aktorzy: Magdalena Cielecka, Maja Ostaszewska, Olga Frycz, Magdalena Kumorek, Maja Bohosiewicz, Marek Kaliszuk i Daniel Wieleba, a także urzędnicy państwowi, ludzie mediów i matki z dziećmi.
W 2014 r. odbyło się pierwsze szkolenie policjantów na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Funkcjonariusze z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach oraz Komend Miejskich i Powiatowych Policji Garnizonu Śląskiego zapoznali się z przepisami ustawy o ochronie zwierząt oraz jej praktycznym stosowaniem i egzekwowaniem.
W 2016 r. Sąd Najwyższy stanął w obronie karpi i wydał orzeczenie uchylające wyroki sądów niższej instancji, które uznały, że przetrzymywanie ryb bez wody nie jest znęcaniem się nad nim. To był przełomowy krok w polepszeniu losu karpi! Sąd Najwyższy powiedział także, że (…) oba Sądy w sposób nieprawidłowy interpretują charakter prawny czynu zabronionego znęcania się nad zwierzętami z art. 35 ust. 1a ustawy (…) „ryby, co nie ulega wątpliwości, są kręgowcami i w związku z tym, jak wskazał ustawodawca, są zdolne do odczuwania cierpienia i podlegają ochronie przewidzianej w ustawie o ochronie zwierząt na równi z innymi zwierzętami kręgowymi oraz wymagają humanitarnego traktowania”.
W 2017 r. dzięki interwencji Klubu Gaja oraz Kancelarii adw. Karoliny Kuszlewicz nie wprowadzono proponowanej zmiany w projekcie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, która zdecydowanie pogorszyłaby standardy ochrony karpi. Za znęcanie uważa się „transport żywych ryb lub ich przetrzymywanie w celu sprzedaży bez dostatecznej ilości wody uniemożliwiającej oddychanie”. Przepis ten wymagał zamiany słowa „uniemożliwiającej” na „umożliwiającej”. Tymczasem projekt w ogóle usunął „wodę”.
W 2020 r. zapadł przełomowy wyrok za znęcanie się nad karpiami w Sądzie Rejonowym Warszawa-Mokotów w sprawie, o którą 10 lat walczyła adw. Karolina Kuszlewicz. Sąd uznał, że gdy ryby trzymane są bez wody, pakowane do worków foliowych bez wody, rzucane do pojemników, dochodzi do cierpienia tych zwierząt. To sygnał, że wymiar sprawiedliwości przestał godzić się na bezkarne krzywdzenie karpi.
Zmiana społeczna to długofalowy proces, dlatego Klub Gaja konsekwentnie, co roku zwraca uwagę opinii publicznej na niepotrzebne cierpienie karpi w okresie przedświątecznym, zachęca konsumentów do świadomych wyborów i nie kupowania żywych karpi. Zakończmy ten zwyczaj!
Jacek Bożek